Młodzi mężczyźni w całej Polsce zaczęli otrzymywać wezwania na obowiązkowe spotkania dotyczące ponad miesięcznego szkolenia wojskowego. W sieci zawrzało, a chaos komunikacyjny tylko podsycił niepewność i spekulacje na temat powrotu masowego poboru do wojska.
"Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, w związku z tym jest oczywiste, że Polska potrzebuje silnego, dobrze zorganizowanego, dobrze wyposażonego i dobrze zasilonego w kadry wojska. W związku z tym Lewica, w kwietniu tego roku, poparła ustawę o obronie ojczyzny, z której to ustawy wynika, że wojsko ma prawo powołać ludzi z dzisiejszej rezerwy do odbycia szkolenia od 2 do 30, a nawet 90 dni. Wydaje się, że nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, ponieważ w normalnym państwie, które jest poukładane i ma pewne procedury, wyglądałoby to w ten sposób, że po prostu rząd wydałby odpowiednie rozporządzenia i zaczął nagłaśniać temat w taki sposób, żeby ludzie byli poinformowani, kto może zostać wezwany, na jak długo, jak będą wyglądały szkolenia, gdzie będą przeprowadzone, w jakich terminach. Ludzie wezwani powinni mieć możliwość podczas spotkań powiedzieć, jakie są ich oczekiwania w kontekście terminu, w kontekście długości takiego szkolenia, na co mogą sobie pozwolić. No i oczywiście państwo powinno również zapewniać rekompensaty utraconego wynagrodzenia za ten okres. Tymczasem w państwie PiS wygląda to zupełnie inaczej. Jest ustawa, jest o niej cisza i nagle bez żadnych dodatkowych informacji pojawiają się w skrzynkach pocztowych młodych mężczyzn zawiadomienia o tym, że mają się zgłosić do komisji, rozmawiać o tym, że będą wezwani, na przeszkolenie, które może trwać nawet 30 dni" - oceniła Elżbieta Żuraw, wiceprzewodnicząca Nowej Lewicy w województwie łódzkim.
Rekompensaty za czas szkolenia, które może trwać nawet trzy miesiące, ustalono na poziomie płacy minimalnej, co w przypadku wielu młodych mężczyzn, nierzadko utrzymujących rodziny, wiąże się z utratą części miesięcznych dochodów. Polityczka Lewicy zwróciła też uwagę na chaos komunikacyjny, który zapanował w tej sprawie, podsycając niepewność młodych ludzi. Państwo nie potrafiło w jasny i zrozumiały sposób zakomunikować i wyjaśnić swojego działania, często wysyłając sprzeczne informacje i dopiero medialne nagłośnienie sprawy zmusiło wojsko i instytucje państwowe do poważnego potraktowania sprawy.
"W ostatnim tygodniu młodzi mężczyźni z Sieradza oraz okolic dostali wezwania na obowiązkowe ćwiczenia wojskowe, a niektórzy wprost do odbycia czynnej służby wojskowej. Jako Lewica rozumiemy, jak wygląda obecna sytuacja na świecie, jednak uważamy, że w europejskim kraju powinny być inne standardy w relacjach między państwem a obywatelami. Powołania na ćwiczenia wojskowe odbyło się w atmosferze chaosu i dezinformacji" - stwierdził Jarosław Drzymalski z Młodej Lewicy.
Wbrew zapewnieniom wojska, wezwania do odbycia szkolenia nie otrzymały tylko osoby o kwalifikacjach szczególnie istotnych dla armii, ale także studenci. Działacz Młodej Lewicy zaznaczył, że w zawiadomieniach otrzymywanych przez młodych mężczyzn z Sieradza i okolic nie było żadnych szczegółów, co tylko pogłębiło chaos komunikacyjny, wprowadzając niepewność i wątpliwości osób wezwanych na szkolenie, co do jego zakresu i terminu. Przedstawiciele Lewicy ocenili, że sposób komunikacji w tak ważnej sprawie, jak szkolenia wojskowe, był wyjątkowo nietrafionych i niefortunny, co tylko podkreśla nieudolność urzędników, którzy potrafią wysyłać Alerty RCB w znaczenie mniej ważnych sprawach. Ich zdaniem brak profesjonalizmu i umiejętności jasnego i klarownego przekazania informacji na temat szkoleń wojskowych, w dobie wojny za wschodnią granicą, tylko umacnia brak zaufania obywateli do państwa.